W sportowym sklepie pod kwadratowymi filarami kupiłem spory czerwony plecak bez stelarza i upchnąłem do niego dwa śpiwory. Cienkie, ale innych nie mieli. W pustym, wykafelkowanym na zielono mięsnym załadowałem trzy kilo boczku, parę konserw i kabanosy na okrasę i dlatego że lekkie. W tym sklepie było jak w basenie, jak w jakiejś łaźni, na srebrnych hakach wisiały biało-czerwone połcie, a kasa i waga też były srebrne. W pierwszym lepszym sklepie z manekinami na wystawie kupiłem kilka par grubych skarpet. Siekierę kupiłem w sklepie z siekierami. I jeszcze papierosy. A w monopolowym dwie butelki naszego spirytusu. Gdy płaciłem, wpadły mi w oko maleńkie flaszeczki z wyborową, takie na dwa łyki. Wypchałem sobie nimi kieszenie.
Author: Andrzej Stasiuk