Musieliśmy kupić nowe papierosy, bo stare całkiem rozmiękły. Tutaj było sucho, ciepło i wirował kurz. Płaszcze powiesiliśmy na wieszaku obok kaloryfera. Wypiliśmy i zamówiliśmy jeszcze. Minione godziny odsuwały się jak sen. Grająca szafa w rogu wciąż odgrywała tę samą melodię. W głębi siedział męzczyzna z żółtym psem. Ściany miały ciemnoczerwony kolor. Złote kinkiety z plastyku ledwo rozpraszały mrok. Nasz stolik lekko się chwiał. Zamówiliśmy jeszcze po ciastku, bo nic innego nie było.
Auteur: Andrzej Stasiuk